środa, marca 21, 2018

Wytłumacz mi.

Zmarli wszyscy którzy walczyli. I smutno mi z tego powodu.
Zamiast więc bawić się z przyjaciółmi sylwestra spędzam u znajomych rodziców.
Siedzimy i pijemy. Ja milcze. Oni mówią. Czekają na nienarodzone dziecko. Gdy już alkohol krąży w żyłach Pan domu chce mnie po nim oprowadzic.
Tu jest kotłownia. Tu mój gabinet. A w gabinecie na ścianach różne rodzaje broni. Wiec wspominam coś o wojsku bo tęsknię wciąż za dziadkiem. "W wojsku są same pedały."- mówi. A ja szybko gryze się w język choć mam ochotę coś warknąć oburzona.
Tu jest sypialnia. Tu wejście do garderoby. Wchodzę przodem, a on muska mnie dłonią po plecach w wycięciu sukienki. Staje się wiec martwa i zimna.
Wychodzę z garderoby. On za mną. Pani domu wchodzi oburzona. Inteligentna kobieta. Wyczuwam jej złość na kilometr. Mówi coś co brzmi dla mnie jak "wracaj Ty tepaku, zaraz w mordę dostaniesz".
-Zaraz wracamy.
Wychodzi zrezygnowana. Ostatni pokój dla dziecka. Ja nigdy nie miałam takiego pokoju.
"Chodźmy juz." - wydaje komendę choć znaczy to tyle samo co "zostaw mnie w spokoju jeśli nie masz nic do powiedzenia".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz