czwartek, października 26, 2017

Szpital psychiatryczny.

młodzi

my bez serca młodzi a już starzy
chcemy tylko tańczyć i milczeć
życie szarpie nas jak kły wilcze
lecz któż pozna to po naszej twarzy

kochać pragnąć kłamstw odwieczna gama
nasz słownik ich nie zawiera
i po cóż mielibyśmy kłamać
albo umierać

Maria Pawlikowska Jasnorzewska


-Jak się czujesz?
Beznadziejne pytanie.
Lepiej spytać czy chce coś przeciwbólowego.
Ordynator szpitala był łysym mężczyzną mniej więcej w wieku moich rodziców.
-Może być.- odpowiadam od niechcenia.
Nie mam ochoty z nim rozmawiać, ani tu być, w ogóle nie mam ochoty BYĆ.
Chce przespać ten miesiąc albo i rok.
-Słyszysz głosy? Każą Ci się zabić?
-Nie.
-Chcesz się zabić?
-Tak.
"Chętnie, poproszę." - dodaje w myślach. Może pomożesz?
-Myślę, że powinnaś tu zostać, przez jakiś czas. Tu na oddziale młodzieżowym.
Nie mam sił protestować więc milczę, właściwie wszystko mi jedno.
Oddaje rzeczy pielęgniarkom, a one wszystko przeszukują.
-Proszę do toalety. Rozbierz się do naga. Dobrze. Teraz kucnij.
Nic tu nie przemycę.
Już wiem że zaraz znajdą tabletki przeciwbólowe w portfelu i zrobią awanturę.
-Po co to Pani?
-Na ból głowy. - kłamię.
-Konfiskujemy.
Pierwszy tydzień mogę chodzić jedynie w piżamie.
Dostaje łóżko na czteroosobowej sali.
Dziewczyna obok maluje usta czerwoną szminką i z zaciekawieniem na mnie spogląda.
-Za co tu jesteś? Niech zgadnę! Samobójstwo?
-Nie. - odpowiadam.
-Więc?
-Schizofrenia.
-O! U mnie też podejrzewają schizofrenie.

Znieczulica.

Kiedyś spotykałam ciekawych ludzi, nie to co teraz.
Czy to ja się zmieniłam czy moje otoczenie?
Kiedyś byłam bardziej zamknięta w sobie, bardziej skryta, teraz jestem otwarta i towarzyska.
Coraz mniej tajemnic do odkrycia.
Nikt i nic nie chwyta mnie za serce.

Po co w takim razie się znieczulam?

czwartek, września 28, 2017

poniedziałek, września 04, 2017

-Powinnaś napisać książkę o swoim życiu. - mówi odpalając kolejnego papierosa.
-Jestem zbyt leniwa.. Chociaż może kiedyś napisze. - odpowiadam.

Ale nie umiem. Nie chce żebyście wszyscy wiedzieli kim jestem naprawdę.





don't you know you're such a fool
to keep on acting like you do
you're a fool to play things cool
when you've got everything to lose
you hurt the ones you love the most
every time you lose your head
hurt the ones you love the most
every time you lose your head
well you shoot them down when they're too close
and you've lost another friend
told the girl you love the best
she could never get inside of you
told the girl you love the best
she could never get inside of you
and you started to regret
and you began to think things through
lord what a stupid thing to do
what a stupid thing to do
lord what a stupid thing to do
what a thing for me to do
what a thing for me to do
lord what a stupid thing to do
what a thing for me to do

czwartek, lipca 06, 2017

Królowa życia.

Mam pewien talent, a mianowicie talent do poznawania nowych ludzi. To bez znaczenia czy wychodzę gdzieś sama na imprezę czy ze znajomymi, zawsze przydarzy się okazja do zaczepienia kogoś nowego lub na odwrót - ktoś zaczepi mnie.
Wierzę w ludzi, w ich bezinteresowność i chęć zaprzyjaźnienia się. Większość z nich czuje się strasznie samotnie. Ja tak samo.


niedziela, lipca 02, 2017

Chce czuć.

Za oknem robi sie jasno. Dziś już nie zasne. Czuje na sobie jego perfumy. Zażenowanie zabijam śmiechem. Było nam dobrze przez chwilę. Ot taki kulturalny i ugodowy mężczyzna. Nagle przeszywa mnie ból. Boli żebym wiedziała że żyje. Żyje. Pełną piersią. Przesuwam swoje granice. Chce pójść o krok dalej. I dalej. Dalej. Chce czuć jak moje płuca wypełniają się tlenem. Aż do zachłyśnięcia. Chce upadać i kaleczyć kolana. Chce czuć. Chce czuć dziś Ciebie w sobie.

niedziela, czerwca 18, 2017

Wielki come back.

-Mamo zrobisz mi fryzure? - pytam.
Mam teraz o wiele lepszy kontakt z rodzicami niż kiedyś. W gimnazjum ciągle sie z nimi kłóciłam, w liceum juz troche mniej. Teraz prawie wcale - moze dlatego że jestem juz pełnoletnia i więcej mi wolno.
Mama zrobiła mi dwa koczki na głowie, wyglądałam dość oryginalnie - tak jak lubie. Wychodze z domu bez makijażu, ubieram czarne, brokatowe trampki, czarną koszulke i krótkie spodenki. Od niedawna mam kolczyk w nosie i od dłuższego czasu w ustach. Jadąc do szkoły przypominam sobie że miałam dziś odwiedzić koleżankę i wpadam na głupi pomysł by zabrać do niej coś ciekawego. 3mmc - podobno działa jak mefedron i jest legalny. Koleżanka podała mi kiedyś numer do kolesia który to rozwozi jak pizze więc szybko odnalazłam ten numer i zadzwoniłam. W szkole dobrze mi poszło. Zaliczyłam to co miałam zaliczyć przed końcem roku szkolnego. Potem wyszłam na pociąg - z kolesiem od 3mmc umówiłam się w Sopocie. Niedaleko dworca był klub więc powiedziałam mu, że tam na niego poczekam. Kupiłam piwo i usiadłam na kanapie ciesząc się że po tak długiej przerwie znów będe mogła poczuć się jak po mefie. Po jakimś czasie do klubu weszły trzy dziewczyny. Zagadałam i dosiadłam się do nich. Pograłyśmy w scrabble i zmyły się do domu. W końcu przyjechał dostawca.
-To naprawdę dobry towar.- mówi.
-Koleżanka mi mówiła żebym nie brała tego od Ciebie bo mnie wykręci.
Roześmiał się.
No dobra - myślę sobie - jeżeli ma mnie wykręcić lepiej żeby to było przy kimś znajomym. Jadę więc do pracy Sarny - mojej koleżanki. Okazało się że czeka na nią też jej kuzyn który nas odwiezie do domu. Zamówiłam frytki i pepsi po czym poszłam do toalety wypróbować zakupiony specyfik. Wracam. Frytki już czekają na mnie na stole. Czuje euforie - zupełnie jak po mefie i prawie dostaje orgazmu. Chyba musze mieć dziwną minę ale staram się zachować pozory. Nigdy w życiu mi tak dobrze nie smakowały frytki. Sarna poszła się przebrać po pracy i już za chwilę wsiadaliśmy do samochodu. Nocowałam u niej. Nie spałam 30 godzin, 18 godzin byłam na haju a przez 12 wszystko to odsypiałam... Od czegoś co sprawia że czujesz się tak pięknie pewnie można się łatwo uzależnić dlatego obiecałam sobie że znów zrobie krótką przerwe od takich rzeczy.

poniedziałek, kwietnia 17, 2017

He hit me and it felt like a kiss.

Obudziłam się w południe czyli tak jak zwykle. Wynajmowałam tam już pokój od roku - z właścicielami czyli dwoma braćmi odrobinę się zaprzyjaźniłam. Moja była dziewczyna Marysia już ze mną nie mieszkała. Zrobiłam sobie jak co dzień kawę. Art - jeden z braci miał dziś iść do lekarza - chorował na wirusowe zapalenie wątroby typu C. Wdrapałam się po schodach i stanęłam przed drzwiami jego pokoju. Często spałam z nim w jego pokoju, oglądaliśmy razem do późnej nocy filmy lub jaraliśmy trawkę. Czasem gdzieś razem wychodziliśmy jednak najczęściej zaszywaliśmy się w jego pokoju - on grał na laptopie a ja czytałam książki leżąc na podłodze. Zapukałam. Nie usłyszałam jednak żadnej odpowiedzi, mimo wszystko weszłam do środka. Pokój był mały i ciemny, na środku stał stolik na laptopa a obok fotel, na podłodze w kącie leżała duża kolorowa poducha z materiału wypchana sianem, obok drzwi na balkon stała szafka na różne pierdoły a tuż obok wejścia skrytka na szyfr która prawdopobnie była skradziona z jakiegoś lotniska (przechowalni bagażu). Na jednej ścianie wisiał ogromny kolorowy motyl a na drugiej materiał w dziwne orientalne wzory, koło ściany stało łóżko a na łóżku leżał Art. Podeszłam do niego i usiadłam obok na podłodze. Spał niczym nie przykryty w codziennych ubraniach.
- Hej Artusiu! Musisz wstawać.-powiedziałam głaszcząc go po głowie.
Art tylko mruknął, zamlaskał i przewrócił się na drugi bok. Rozczulił mnie odrobinę ten widok dlatego znów go pogłaskałam po głowie jak dziecko i powiedziałam :
-Kocham Cię Artusiu.
Wtedy się odezwał.
-Wiśnia. Przestań. Ranisz mnie.
Ja? Ranie?- przemknęło mi przez głowę.
-Czemu?-spytałam zaskoczona.
-Nie będziesz ze mną szczęśliwa.-odpowiedział.
Kiedyś użył dokładnie tego samego sformułowania w rozmowie na temat mojego związku z Marysią. "-Nie jesteś z nią szczęśliwa. Prawda?"- pytał a ja potwierdziłam.
-Czemu?-spytałam ponownie bo nagle w głowie miałam same znaki zapytania.
-Wyjdź stąd.-uciął.
Wstałam z podłogi i usiadłam w fotelu.
-Nie wyjdę.-odpowiedziałam stanowczo by zrobić mu na złość.
Art nagle zerwał się z łóżka. Podszedł do mnie i złapał za ubrania przyciskując mnie plecami do skrytki. Przez chwilę tak trwaliśmy w bezruchu po czym szarpnął mną, wywlókł na korytarz i zrzucił ze szczytu schodów. Upadłam uderzając plecami o przeciwległą ścianę na półpiętrze. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić stał już nade mną. Gdy próbowałam się podnieść kopnął mnie w klatkę piersiową i znów wylądowałam bezbronna na podłodze. Złapał wtedy mnie za włosy i ściągnął po reszcie schodów na sam dół aż do mojego pokoju.
-Podaj mi numer telefonu swojej matki!-krzyknął.
-505...190...-zaczęłam bełkotać ze strachu ale nie potrafiłam sobie przypomnieć całego numeru.
-Podaj mi numer swojej matki!-znów krzyknął policzkując mnie.
Zanim zdążyłam się odezwać znów dostałam w twarz. Wtedy mnie puścił i usiadł niedaleko na pufie. Wstałam z ziemi. Zobaczyłam że w całej tej szarpaninie porwała mi się nowa bluzka którą miałam na sobie. Usiadłam naprzeciwko niego na łóżku zastanawiając się co teraz zrobi. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. W końcu wstał i wyszedł. Wtedy właśnie podjęłam decyzję że nie mogę dłużej tam mieszkać. Ubrałam płaszcz, buty i wyszłam z domu. Pojechałam do mojego przyjaciela Fizysa. Potem następnego dnia przyjechałam po to by zabrać swoje rzeczy ale nikogo nie zastałam w domu. Dopiero tydzień później gdy ponownie zamieszkałam z rodzicami spotkałam Art na ulicy. Miał złamaną nogę w gipsie, uśmiechnął sie na mój widok i zaczepił jakby nic nigdy się nie stało.
-O! Wiśnia! A ja akurat do Wejherowa jade... (itd itp)
-Podpiszesz mi się na gipsie?-spytał wyciągając markera.
-Musze iść.-skłamałam. -Spieszę się.






Siedziałam na pomarańczowej, brudnej kanapie i piłam piwo gdy Fizys mówił:
-Zaczynają mnie wkurwiać ludzie którzy boją się do kogokolwiek odezwać albo zaczepić bo ktoś może to zrozumieć w nieprawidłowy sposób. Ludzie się boją wysłać sobie nawet durną wiadomość na różnych portalach bo jeszcze ktoś za dużo sobie pomyśli, że może komuś się podoba, że może kogoś zainteresował.
-Większość ludzi boi sie co ktoś o nich pomyśli a prawda jest taka że żadko kiedy ktoś o nich myśli. Ludzie najczęściej myślą o sobie samych.- skwitowałam.

piątek, marca 10, 2017

10 marca 2017

Kiedyś nie zwracałam wielkiej uwagi na wygląd. Dopiero pod koniec gimnazjum bardziej się nim zaczęłam przejmować. Prostowałam wtedy sobie włosy, gdyż uważałam, że śmiesznie wyglądam z pokręconą grzywką. Pierwszych kosmetyków zaczęłam używać dopiero w liceum jak i również farbować włosy na rudo, oraz bardziej zwracać uwagę na ubiór.

Teraz uwielbiam trwonić pieniądze na ubrania i inne dodatki, a dawniej było to dla mnie zbędne. Moja mama wybierała mi ciuchy, a ja byłam z tego zadowolona, o ile nie było to nic różowego, gdyż nienawidziłam tego koloru. Jak każda kobieta chce się podobać innym, a w szczególności sobie. Nie byłam nigdy chuda, lecz w liceum jeszcze bardziej przytyłam. Codziennie mówię sobie, że przechodzę na dietę i na tym się kończy. Gdy zamieszkałam na rok sama schudłam do mojej idealnej wagi, pewnie dlatego, że nie miał mi kto gotować, a nie jestem w tym najlepsza, również budżet miałam ograniczony. Znacie takie powiedzenie: "jestem gruba bo mnie na to stać"? No właśnie. Jednak po powrocie do domu szybko wróciły mi zbędne kilogramy.

Lubię odrobinę styl rockowy/punkowy bo w końcu słucham takiej muzyki. Jednak wolę mówić, że mój styl to tak zwana "brudna elegancja", żeby nie utożsamiać się z żadną subkulturą, choć gdybym już miała wybierać pewnie byłabym oi'owcem. Co prawda przez jakiś czas po śmierci kuzyna w Afganistanie na misji byłam obrażona na cały kraj i nie wywieszałam flagi w święta na znak buntu to jednak teraz czuję się patriotką. Nie jestem pewna, ale gdy pewnego razu rozmawiałam z żoną mojego kuzyna (która bardzo szybko stała się wdową) powiedziała mi żebym przeznaczyła 5 lat swojego dorosłego życia w prezencie dla kogoś - nie jestem pewna czy tak było bo nie brałam wtedy leków i równie dobrze może to być moja halucynacja. Szczerze mówiąc nie pogardziłabym jakimś wojskowym i to nawet nie dlatego, że dobrze zarabiają, lecz dlatego, że ich podziwiam.

Zapomniałam wcześniej dodać, że już z nikim nie jestem. Chłopak o którym wcześniej pisałam zerwał ze mną niedawno ponieważ przeszkadzało mu to, że jestem agnostyczką i mam większy pociąg do kobiet niż do mężczyzn. Trudno, i tak nie robiłam sobie nadziei na nic poważnego.

poniedziałek, lutego 27, 2017

Pierwszy seks.

Było lato. Właśnie ukończyłam gimnazjum, a moi rodzice wyjechali na jakieś biznesowe spotkanie zostawiając mnie samą na weekend. Zaprosiłam więc na noc swoją przyjaciółkę.

-Myślisz że sprzedadzą nam tu alkohol bez pytania o dowód? - spytała gdy stałyśmy już pod sklepem.
-Możliwe. Po prostu sprawdźmy. - odpowiedziałam wchodząc do sklepu.

Takim oto sposobem zaopatrzyłyśmy się w kilka tanich win - nigdy wcześniej nie byłam w posiadaniu takiej ilości napojów procentowych. Przyszłyśmy do mojego domu, było już dość późno i usiadłyśmy do komputera, konsumując pierwszą butelkę. Już wcześniej troche pisałam z kolesiem który niedaleko mieszkał i był punkiem.

 -Może spytać się go czy by z nami się teraz nie spotkał? Co ty na to?
- Dobry pomysł odpowiedziała.

Umówiłyśmy się z nim na placu zabaw. Była już noc a my trochę już wypiłyśmy. Przyszedł i z nim pogadałyśmy aż uznałyśmy że dobrze by było gdyby na chwile do nas wpadł i pomógł nam obalić wina. Strasznie się upiłyśmy. Moja przyjaciółka gdzieś na chwilę zniknęła a ja walnęłam się na łóżko gdyż nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Zaproszony punk skorzystał z tej okazji i ściągnął mi spodnie po czym we mnie wszedł.
-Jesteś dziewicą? - spytał, a ja zobaczyłam na jego twarzy zdziwienie.

Nic nie odpowiedziałam, chyba po prostu dlatego, że nie byłam w stanie mówić. Kręciło mi się w głowie i jedyne co chciałam robić to leżeć nieruchomo na tym łóżku. W końcu ze mnie zszedł i wyszedł z pokoju. Nie mam pojęcia ile czasu minęło gdy odzyskałam świadomość - może godzina.
Wstałam z łóżka i poszłam poszukać swojej przyjaciółki. W jednym z pokoi na ziemi leżał ten chłopak - pił piwo i oglądał telewizje, jednak mojej przyjaciółki nigdzie nie było. Wyszłam z domu i skierowałam się na podwórko. Leżała na trawie w moim ogródku.

-Szukałam Cie.
-Prawie cały czas tu byłam.-odpowiedziała.
-Zgwałcił mnie. - wybełkotałam bo żadne inne określenie tego co się stało nie przyszło mi do głowy.

Wybuchnęła płaczem. Wzięłam ją za ręke i chciałam zaprowadzić do domu ale usiadła na klatce schodowej i dalej płakała.

-Zabije go.- w końcu wydusiła.

Próbowałam ją jakoś uspokoić ale ona zerwała się z podłogi i weszła do mieszkania.

-Wypierdalaj stąd!- wrzasnęła do chłopaka który nadal leżał sobie na podłodze i oglądał telewizje.
-Wypierdalaj! - znów krzyknęła.

Podniósł się z ziemi i wyszedł, a ona dalej płakała - za nas obydwie bo ja nie zawsze potrafię.

sobota, lutego 04, 2017

Opuszczony teren wojskowy.

Szłyśmy polami, dobrze znaną mi drogą. Miałam wtedy jakieś 16 lat, tak jak i moja przyjaciółka z gimnazjum. Gdy dotarłyśmy do skraju lasu skręciłyśmy ostro w lewo. W oddali było już widać dwie duże kolumny. Na jednej z nich niedawno ktoś wymazał napis sprayem "Jebać Wiśnię" ale nie mam pewności czy to chodzi o mnie. W końcu znalazłyśmy się już na opuszczonym terenie wojskowym gdzie kiedyś stacjonował mój dziadek. Przed budynkami stała dość spora tablica z napisem " teren prywatny". Budynki były pomazane i rozpadały się ze starości. W niektórych pachniało benzyną a na ścianach widniał napis "zakaz palenia". Chwilę włóczyłyśmy się po dawnym laboratorium chemicznym a potem wdrapałyśmy na górkę za którą był bunkier którego korytarze wchodziły w głąb ziemi. Weszłyśmy do środka i od razu naszą uwagę przykół szkielet leżący na betonowej posadzce. -Myślisz że to mógł być człowiek? -Nie wiem. Wygląda jak szkielet czyjejś klatki piersiowej. -Idę zobaczyć czy tam dalej nie ma tego więcej. Nie było niczego więcej, tylko ta klatka piersiowa a wlaściwie jej szkielet. -Lepiej stąd idźmy zanim pozabija nas jakiś psychopata. -Tylko zrobie zdjęcie. Wyszłyśmy przed budynek. -Ciii... Słyszysz?-spytałam. Obydwie zamarłyśmy gdy zza górki niedaleko nas wyjechał czołg. Moja przyjaciółka wpadła w panike i przez chwilę zerwała się do ucieczki. Ja tylko stałam oniemiała. -Chodźmy tak żeby nas nie zauważyli.-powiedziałam i pociągnęłam ją za ręke w odwrotnym kierunku. Truchtem pokonałyśmy całą drogę aż do mojego domu. Tej nocy nie spałam spokojnie.


czwartek, stycznia 19, 2017

Misz masz.

Wiśnia nie wierzy w miłość. Wierzy w przywiązanie, przyjaźń, w przeróżne uczucia, ale nie miłość. W zakochanie wierzy i obietnice, szczególnie bez pokrycia. Wiśnia uważa, że nie jest zdolna do miłości, kocha swoją rodzinę, ale tylko, gdy bierze leki, bez leków nie czuje nic oprócz wolności i samotności. Ludzie zawsze odchodzą w ten lub inny sposób. Możesz złapać ją za rękę, możesz być obok, ale ona jest duchem daleko od Ciebie i raczej tego nikt nie zmieni.

Tynk odpadał z białych szpitalnych ścian, rozwiesiłam nad swoim łóżkiem wiersze Rafała Wojaczka i plakat Gorillaz. Wrzask przerwał melancholijne rozmyślania. Wyszłam na korytarz. Tylko płacz i chaos. Jeden z pacjentów walił pięściami w ścianę. Ej, co ona Ci złego zrobiła? Przybiegli i związali go w kaftan, położyli na łóżku. Proszę się rozejść! Szarpał się, aż się wyszarpał i znów musieli go wiązać. Cisza. Być może zmęczył się i zasnął. Ahhh..,. ile bym dała za to żeby przespać kilka lat. Rano kawa zbożowa z kanapkami i leki. Przyzwyczajam się do tak wczesnego wstawania. Potem trzeba coś nabazgrać, zmalować, lub nawlec kolczyki na nitki. Artystyczna ze mnie duszyczka. Kolejny pamiętnik zapisany. Potem spalę wszystkie pamiętniki, nic z nich nie zostanie, może to i dobrze, czasem lepiej nie wracać do niektórych rzeczy i zostawić to za sobą.

Teraz od jakiegoś czasu jestem z kimś, również choruje na schizofrenie. Dziwnie stabilnie mi. Dobrze mi. Walczę z demonami. Nie kochamy się, ale jesteśmy razem. To chyba dobrze mieć kogoś? Dobrze być z kimś?

Jestem w pracy i zrobiłam sobie przerwę na papierosa. - Tak szczerze mówiąc raz wezwałem policję jak mnie i kumpla wywalili z domówki. Powiedzieliśmy, że jakaś strasznie głośna impreza jest i przed budynkiem leżą butelki ze sreberkami. - opowiadał kolega z pracy. - Ja raz sama siebie podałam na policję. - wtrąciłam. - Serio? - Tak. Poszłam i powiedziałam, że jarałam trawkę z dwoma kolegami. Policjant spojrzał się na mnie zdziwiony mówiąc : "U mnie w domu nigdy nie było narkotyków." A ja na to, że mu zazdroszczę. Kojarzył moją mamę, chyba ją znał bo jest nauczycielką...




poniedziałek, stycznia 02, 2017

Gej to najlepszy przyjaciel kobiety.

A dlaczego? Bo to tak jakby dziewczyna z jajami, faceci nie tolerują ponieważ wizualnie im się nie wpasowuje, a kobiety uwielbiają ponieważ wszyscy lubią zwariowane suki, które na wiele stać.
Przyjaciela geja mam i ja. To wyjątkowa osoba, bardzo dla mnie ważna. Lubie łapać z nim magiczne chwile, zachwycać się światem i upajać chwilą. Jego zdanie wiele dla mnie znaczy. Ładnie się wysławia, aż miło się słucha i jest cholernie inteligentny. Oby ta przyjaźń przetrwała jak najdłużej.