sobota, lutego 04, 2017

Opuszczony teren wojskowy.

Szłyśmy polami, dobrze znaną mi drogą. Miałam wtedy jakieś 16 lat, tak jak i moja przyjaciółka z gimnazjum. Gdy dotarłyśmy do skraju lasu skręciłyśmy ostro w lewo. W oddali było już widać dwie duże kolumny. Na jednej z nich niedawno ktoś wymazał napis sprayem "Jebać Wiśnię" ale nie mam pewności czy to chodzi o mnie. W końcu znalazłyśmy się już na opuszczonym terenie wojskowym gdzie kiedyś stacjonował mój dziadek. Przed budynkami stała dość spora tablica z napisem " teren prywatny". Budynki były pomazane i rozpadały się ze starości. W niektórych pachniało benzyną a na ścianach widniał napis "zakaz palenia". Chwilę włóczyłyśmy się po dawnym laboratorium chemicznym a potem wdrapałyśmy na górkę za którą był bunkier którego korytarze wchodziły w głąb ziemi. Weszłyśmy do środka i od razu naszą uwagę przykół szkielet leżący na betonowej posadzce. -Myślisz że to mógł być człowiek? -Nie wiem. Wygląda jak szkielet czyjejś klatki piersiowej. -Idę zobaczyć czy tam dalej nie ma tego więcej. Nie było niczego więcej, tylko ta klatka piersiowa a wlaściwie jej szkielet. -Lepiej stąd idźmy zanim pozabija nas jakiś psychopata. -Tylko zrobie zdjęcie. Wyszłyśmy przed budynek. -Ciii... Słyszysz?-spytałam. Obydwie zamarłyśmy gdy zza górki niedaleko nas wyjechał czołg. Moja przyjaciółka wpadła w panike i przez chwilę zerwała się do ucieczki. Ja tylko stałam oniemiała. -Chodźmy tak żeby nas nie zauważyli.-powiedziałam i pociągnęłam ją za ręke w odwrotnym kierunku. Truchtem pokonałyśmy całą drogę aż do mojego domu. Tej nocy nie spałam spokojnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz