poniedziałek, kwietnia 17, 2017

He hit me and it felt like a kiss.

Obudziłam się w południe czyli tak jak zwykle. Wynajmowałam tam już pokój od roku - z właścicielami czyli dwoma braćmi odrobinę się zaprzyjaźniłam. Moja była dziewczyna Marysia już ze mną nie mieszkała. Zrobiłam sobie jak co dzień kawę. Art - jeden z braci miał dziś iść do lekarza - chorował na wirusowe zapalenie wątroby typu C. Wdrapałam się po schodach i stanęłam przed drzwiami jego pokoju. Często spałam z nim w jego pokoju, oglądaliśmy razem do późnej nocy filmy lub jaraliśmy trawkę. Czasem gdzieś razem wychodziliśmy jednak najczęściej zaszywaliśmy się w jego pokoju - on grał na laptopie a ja czytałam książki leżąc na podłodze. Zapukałam. Nie usłyszałam jednak żadnej odpowiedzi, mimo wszystko weszłam do środka. Pokój był mały i ciemny, na środku stał stolik na laptopa a obok fotel, na podłodze w kącie leżała duża kolorowa poducha z materiału wypchana sianem, obok drzwi na balkon stała szafka na różne pierdoły a tuż obok wejścia skrytka na szyfr która prawdopobnie była skradziona z jakiegoś lotniska (przechowalni bagażu). Na jednej ścianie wisiał ogromny kolorowy motyl a na drugiej materiał w dziwne orientalne wzory, koło ściany stało łóżko a na łóżku leżał Art. Podeszłam do niego i usiadłam obok na podłodze. Spał niczym nie przykryty w codziennych ubraniach.
- Hej Artusiu! Musisz wstawać.-powiedziałam głaszcząc go po głowie.
Art tylko mruknął, zamlaskał i przewrócił się na drugi bok. Rozczulił mnie odrobinę ten widok dlatego znów go pogłaskałam po głowie jak dziecko i powiedziałam :
-Kocham Cię Artusiu.
Wtedy się odezwał.
-Wiśnia. Przestań. Ranisz mnie.
Ja? Ranie?- przemknęło mi przez głowę.
-Czemu?-spytałam zaskoczona.
-Nie będziesz ze mną szczęśliwa.-odpowiedział.
Kiedyś użył dokładnie tego samego sformułowania w rozmowie na temat mojego związku z Marysią. "-Nie jesteś z nią szczęśliwa. Prawda?"- pytał a ja potwierdziłam.
-Czemu?-spytałam ponownie bo nagle w głowie miałam same znaki zapytania.
-Wyjdź stąd.-uciął.
Wstałam z podłogi i usiadłam w fotelu.
-Nie wyjdę.-odpowiedziałam stanowczo by zrobić mu na złość.
Art nagle zerwał się z łóżka. Podszedł do mnie i złapał za ubrania przyciskując mnie plecami do skrytki. Przez chwilę tak trwaliśmy w bezruchu po czym szarpnął mną, wywlókł na korytarz i zrzucił ze szczytu schodów. Upadłam uderzając plecami o przeciwległą ścianę na półpiętrze. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić stał już nade mną. Gdy próbowałam się podnieść kopnął mnie w klatkę piersiową i znów wylądowałam bezbronna na podłodze. Złapał wtedy mnie za włosy i ściągnął po reszcie schodów na sam dół aż do mojego pokoju.
-Podaj mi numer telefonu swojej matki!-krzyknął.
-505...190...-zaczęłam bełkotać ze strachu ale nie potrafiłam sobie przypomnieć całego numeru.
-Podaj mi numer swojej matki!-znów krzyknął policzkując mnie.
Zanim zdążyłam się odezwać znów dostałam w twarz. Wtedy mnie puścił i usiadł niedaleko na pufie. Wstałam z ziemi. Zobaczyłam że w całej tej szarpaninie porwała mi się nowa bluzka którą miałam na sobie. Usiadłam naprzeciwko niego na łóżku zastanawiając się co teraz zrobi. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. W końcu wstał i wyszedł. Wtedy właśnie podjęłam decyzję że nie mogę dłużej tam mieszkać. Ubrałam płaszcz, buty i wyszłam z domu. Pojechałam do mojego przyjaciela Fizysa. Potem następnego dnia przyjechałam po to by zabrać swoje rzeczy ale nikogo nie zastałam w domu. Dopiero tydzień później gdy ponownie zamieszkałam z rodzicami spotkałam Art na ulicy. Miał złamaną nogę w gipsie, uśmiechnął sie na mój widok i zaczepił jakby nic nigdy się nie stało.
-O! Wiśnia! A ja akurat do Wejherowa jade... (itd itp)
-Podpiszesz mi się na gipsie?-spytał wyciągając markera.
-Musze iść.-skłamałam. -Spieszę się.






Siedziałam na pomarańczowej, brudnej kanapie i piłam piwo gdy Fizys mówił:
-Zaczynają mnie wkurwiać ludzie którzy boją się do kogokolwiek odezwać albo zaczepić bo ktoś może to zrozumieć w nieprawidłowy sposób. Ludzie się boją wysłać sobie nawet durną wiadomość na różnych portalach bo jeszcze ktoś za dużo sobie pomyśli, że może komuś się podoba, że może kogoś zainteresował.
-Większość ludzi boi sie co ktoś o nich pomyśli a prawda jest taka że żadko kiedy ktoś o nich myśli. Ludzie najczęściej myślą o sobie samych.- skwitowałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz