niedziela, października 23, 2016

Cyrulik Jack.

-Idę poszukać Marysi. - powiedziałam.
-Ok. - odpowiedział Art - jeden ze współlokatorów.

Marysia była moją dziewczyną z którą wynajmowałam u niego pokój. Właśnie z nią zerwałam.
Miała przenocować jeszcze dziś w naszym pokoju na osobnym łóżku, a rano pociągiem wrócić do Białegostoku. To ja płaciłam za wszystko więc nie było żadnych rozmów na temat mieszkania, miała wrócić do swojej matki. Jednak ona zapłakana wyszła z domu i nie dawała znaku życia. Pomyślałam, że może poszła nad morze, w końcu nikogo tutaj nie znała i nie miała gdzie się podziać. Zawsze mogła jeszcze przenocować na dworcu. Ubrałam swój czerwony płaszczyk i wyszłam z domu. Akurat jechał autobus więc do niego wsiadłam. Wyprostowana przyglądałam się odbiciu swoich krwistoczerwonych ust w szybie. Czułam na sobie wzrok jakiegoś chłopaka który siedział naprzeciwko mnie. Było mi zimno i chyba miałam gorączkę.

Szłam brzegiem skarpy, gdy w dole zobaczyłam jakieś światło. Wyglądało na to, że ktoś na plaży urządził sobie ognisko. Szybko skierowałam się w stronę schodów i zeszłam w dół na plażę.

-Dobry wieczór. - powiedziałam przedzierając się przez krzaki.
W oddali widziałam trzy postacie stojące koło ognia.
-Dobry wieczór. - odpowiedział mi męski głos.
-Czy widzieli państwo może tu gdzieś dziewczynę w długich brązowych lokach?- spytałam. - Poszukuje mojej koleżanki i możliwe, że tu mogła być.
-Nie, nie widzieliśmy tu nikogo takiego.
Te trzy postacie okazały się dwoma mężczyznami w wieku około dwudziestu paru lat i drobną dziewczyną o ciemnych włosach.
-Czy mogłabym się przysiąść na chwilę? Strasznie dziś zimno na dworze i dobrze byłoby się trochę ogrzać.
-Oczywiście, zapraszamy. - odpowiedział szczuplejszy facet z szerokim uśmiechem.

Chwilę posiedziałam przy ognisku wraz z nieznajomymi, którzy okazali się studentami Akademii Marynarki Wojennej. Poczęstowali mnie kiełbaską, którą zjadłam jednym haustem i piwem. Potem zabrałam resztki piwa i poszłam dalej szukać Marysi. Szłam wzdłuż plaży trzymając pół puszki piwa w ręce, aż dotarłam do ogromnych kamieni, które leżały wzdłuż plaży. Było naprawdę ciemno, jedyne światło jakie tam padało to latarnia która była dość oddalona od miejsca w którym teraz stałam. Nagle zakręciło mi się w głowie i upadłam na zimne kamienie. Zrobiło mi się całkiem ciemno przed oczami, a puszka wyleciała z rąk. Straciłam przytomność.

Śniło mi się, że ktoś przy mnie siedzi, szeleści czymś i nuci po cichu piosenki, potem coś mówi. "Jest piękna." - słyszę. "Chce żyć!" - wołam w odpowiedzi. "Chce żyć." Otwieram oczy, jest już ranek, fale zalewają teraz trochę większą część plaży. Jest mi cholernie zimno, wstaje z kamieni i widzę wschód słońca na tle starej, zniszczonej torpedowni, która stoi na morzu niedaleko mnie. Grzebie po kieszeniach i znajduje zapalniczkę, więc wdrapuje się na górkę by dotrzeć do jakiejś trawy. Z górki widać jeszcze opuszczony teren wojskowy, przerażający widok po kilkugodzinnej utracie świadomości. Rozpalam małe ognisko przy którym ogrzewam dłonie a nad moją głową przelatuje helikopter. "Że też mnie nie zauważyli w tym czerwonym płaszczyku leżącej nieprzytomnej na plaży." - myślę sobie po czym wdrapuje się po schodach na skarpę i zmierzam zziębnięta w kierunku autobusu.

Potem gdy wróciłam do rodzinnego domu jeszcze parę razy straciłam przytomność, na szczęście w obecności mamy. Dostałam również skierowanie do kardiologa. Chyba coraz bardziej zaczynam doceniać życie...

A co teledysk ma do tej opowieści? To dokładnie ta sama torpedownia na morzu co jest ukazana w teledysku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz