piątek, lutego 02, 2018

granica

-Ty nie jesteś schizofreniczką, nie jesteś chora. - mówi wyciągając coś z lodówki.

Siedzimy w kuchni i palimy papierosy. Dziś popielniczka odbija światło słoneczne tworząc tęczę na ścianach. Przyglądam mu się badawczo, czekam aż mi wytłumaczy co jest ze mną nie tak, ale on więcej już nic nie mówi. Ja też już nie chce tego słuchać, przerabiać po raz tysięczny te same tematy. Pozostają otwarte. Nie pytam go gdzie był i co robił, on nie pyta czemu płaczę. Przytula mnie i łapie za rękę. Tyle mi wystarczy by się uspokoić.

-Niektórzy faceci skrywają swoje uczucia. - tłumaczy. Ale nie wiem o kim mówi i po co to mówi, Nie chce wiedzieć.

-To jednak nie była schizofrenia. Bardziej prawdopodobne, że to borderline. Osobowość z pogranicza. - tłumaczy mój psychiatra. Osiem lat - tyle zajęło stwierdzenie tego, że to jednak nie schizofrenia. Nie jestem nawet na niego zła. Na nikogo. I tak nic nie czuje. Jestem martwa w środku. Lepsze to od bólu.

Dziewczyna z pracy wykrzykuje w moją stronę najgorsze wyzwiska. Przez chwilę mam wrażenie, że krzyczy o sobie, a nie o mnie. Odrobinę bawi mnie jej wykrzywiona twarz. Olewam to, ale to ją coraz bardziej nakręca. Więc krzyczy dalej. Mogłaby tak godzinami. Niech krzyczy. Przecież i tak nic nie czuje. Zmywam się stamtąd dopiero kiedy zdaję sobie sprawę, że za chwile być może się na mnie rzuci jak wściekły pies. Ne muszę przez to przechodzić. Marnowanie czasu i energii. Rzadko kiedy wybucham. W ogóle ciężko mnie wytrącić z równowagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz